Długo musiałam się przekonywać do tego przepisu... Ciężko mi było uwierzyć, że składniki bez problemów i wpadek same się połączą... bez zagniatania ciasta, wałkowania, miksowania...ale się udało! Wyszła przepyszna szarlotka, którą z powodzeniem można kroić jeszcze na gorąco, ale mi najbardziej smakowała następnego dnia. Chrupiący wierzch mięciutkie wnętrze... Naprawdę polecam! :)
Przepis pochodzi z blogu Dorotki z małymi zmianami i dodatkowymi wskazówkami :).
Składniki:
- 1,5 kg kwaśnych jabłek
- 1 szklanka mąki pszennej
- 1 szklanka drobnego cukru
- 1 łyżka cukru waniliowego
- 1 szklanka kaszy mannej
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- cynamon wg uznania - ja uwielbiam, więc na drugi raz dam z pół paczki :)
- 180 g masła - z zamrażarki
Dodatkowo (opcjonalnie):
- polewa czekoladowa
Wykonanie:
Spód tortownicy o średnicy 22 cm wykładamy papierem do pieczenia a boki dokładnie i dość grubo smarujemy masłem.
Mąkę, cukry, kaszę i proszek mieszamy i dzielimy na 3 równe części.
Na dno foremki wysypujemy jedną część suchych składników (nie bójcie się, mi też wydawało się, że to za mało - ledwo przykrywa spód), na nie rozłożyć połowę jabłek, posypujemy cynamonem (lub nie, jeśli nie lubicie). Następnie wysypujemy drugą część suchych składników, równomiernie rozkładamy resztę jabłek, a na wierzch wysypujemy ostatnią porcję suchych składników.
Masło (najlepiej prosto z zamrażarki) ścieramy na tarce o dużych oczkach i równomiernie rozkładamy na wierzchu ciasta.
Pieczemy w temperaturze 180ºC przez około 60 minut. Po ok. 10 minutach polecam nakłuć równomiernie całe ciasto - pozwoli to na łatwiejsze i bardziej równomierne spływanie masła - może się zdarzyć, że gdzie nie gdzie na spodzie będą miejsca, gdzie pozostaną same suche składniki, nakłuwanie pozwoli tego uniknąć.
Uwaga: Masło podczas pieczenia się topi i łączy z sokiem z jabłek, dzięki czemu zespala wszystkie warstwy, ale jednocześnie płyn ten wycieka podczas pieczenia z blaszki (nie dużo, u mnie około 2-3 łyżek), co może skończyć się niezłą zadymą w kuchni i szorowaniem spodu piekarnika. Polecam podłożyć piętro niżej jakąś większą formę, lub przed pieczeniem ściśle z zewnątrz opatulić tortownicę folią aluminiową.
Po ok. 60 minutach można się już zajadać gorącą szarlotką, ja pozwoliłam sobie oblać ją jeszcze polewą czekoladową...
Pychotka! :)
Wyszło pani świetne ciasto a moje wylądowało w koszu,przepis znalazłam na stronie Wizaz.pl,być może coś źle zrobiłam ale spróbuję ponownie:)smak rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńPani Mariolu, naprawdę warto spróbować :) Tak jak pisałam, po 10 minutach od włożenia do piekarnika nakłuć równomiernie i dać jej piec się te 60 minut. Od razu po wyjęciu z piekarnika nie jest jeszcze idealna, ale możliwa do krojenia, ale po wystygnięciu powinna nabrać pożądanego kształtu i konsystencji. :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie! :)
robiłam podobną , bardzo smaczna ;)
OdpowiedzUsuńwygląda bardzo smakowicie :-)
OdpowiedzUsuń